środa, 10 czerwca 2015

Z serii "Herosi"- opowiadanie XVII - TROP I PRÓBA

!Percy!
Gdy wszyscy się już przywitali z Nico (a trwało to do wieczora), usiedliśmy przy ognisku i, siedząc w jakimś ustronnym miejscu, wszczęliśmy o tym rozmowę. Nico wrócił z Rzymu, gdzie był na rzekomych wakacjach. Opowiedzieliśmy mu wszystko, co sami wiedzieliśmy. Był nawet Jacob- stał za nami, udając, że go to nie interesuje.
- Hm...-syn Hadesa zmarszczył czoło- Czyli ta cała Shannon...
- Sharnon-warknął Jacob.
- Tak, tak, Sharnon- poprawił się szybko Nico, zerkając nerwowo na mięśnie syna Marsa- No więc... Praktycznie rzecz biorąc, ona była moją przyrodnią siostrą.
Zapadła cisza. Faktycznie. Nikt o tym nie pomyślał...
- Nooo... Tak...-wydukała Hazel.
- OK, OK-ciszę przerwał Leo- Panie Upiorny, wiesz jak je ściągnąć z powrotem z... kądśtam?
Nico zmroził go spojrzeniem (a może ztrupił? wszystko jedno...), a potem westchnął.
-  Mogą być martwe. Ale mogą też żyć. Nie wiem. Nie wyczułem ich śmierci, nawet je nie znałem. Aby je wyczuć, musiałbym je poznać, albo przyjść na miejsce gdzie umarły... Albo-i tu spojrzał na mnie.
- No co? Macie jakiś bohaterski plan, Panie Upiorny i Wodniku, hę?- Leo się niecierpliwił.
- Leo!- syknęła Piper, szturchając go ramieniem.
Utopiłem czarnucha spojrzeniem, po czym odezwałem się.
- Hm, moglibyśmy je przywołać?
- Przywołać?-Jacob wstał-Co to znaczy: przywołać?
- Nie denerwuj się- Jason też wstał, przytrzymując go-To na pewno nie będzie niebezpieczne... prawda?-spojrzał na nas.
- Nie, raczej nie-odparł Nico.
- RACZEJ?- huknął Jacob.
Nico szybko się odwrócił.
- Hazel, Percy: za mną. Przywołamy duchy Sharnon i Nessie.
- DUCHY?!- Jacob zaczął krzyczeć.
- Jeśli żyją, to znaczy, że nie spotkamy duchów! Tylko zajrzymy do Podziemia!- odkrzyknął chłopak, przyspieszając.
Ja i Hazel, dogoniliśmy go. Słyszeliśmy, jak Jacob przepycha się z Jasonem.
- Szybko-wymamrotał-Nie chcę, żeby ten typek mnie dopadł.
Szliśmy szybko. Hazel i Nico raz po raz zerkali na siebie.
- No co?-wymamrotałem.
- Nie zrobisz tego sam, prawda Nico?-powiedziała Hazel, ale wyglądało na to, że zna już odpowiedź.
Westchnął ciężko.
- Nie. Będzie mi potrzebna pomoc.
- Czyja?-zapytałem ze zdumieniem.
Ponownie westchnął.
- Kogoś, kto się na tym zna. Mam na myśli niejaką Kalipso.


+Sharnon+
Dziwne.
Znaczy, nie tylko to miejsce, ale i wydarzenia, które miały ostatnio wydarzenie. Podsumowanie: dziwne.
W dodatku... Tęskniłam za Jacobem. On nikogo tam nie miał, nikogo nie znał. A przyjacielski czy miły też nie był... W dodatku zdarzały mu się drobne epizody z agresją. Był burkliwy. Będą mogli mieć z nim kłopoty...
- Coś nie tak Sharnon?- spytała Ness, uśmiechając się lekko do mnie-Wyglądasz na... przybitą.
- Nie, nie, wszystko OK. Tylko... myślę. O tej całej sprawie i w ogóle...-westchnęłam.
Córka Zeusa jedynie skinęła głową. Rozumiała. Czuła. Wiedziała.
- Nie martw się-rzekła-Wrócimy do swoich obozów. Znajdą nas.
Pokiwałam głową.
Szłyśmy dalej. Iryfon był zniszczony przez Nessie, ale, w jakiś dziwny sposób, nie byłam  na nią zła. Dla zabicia czasu bawiłam się jednym z moich noży do rzucania. Potrafiłam nim podrzucać, przewracać nim w palcach, nie raniąc się jednocześnie. Miałam taką zabawę. Podrzucałam nóż i jeśli złapię nóż do góry ostrzem, będzie fajnie. A jeśli nie-no cóż... będzie źle.
Hop!
Fajnie.
Hop!
Źle.
Hop!
Fajnie.
Hop!
Źle.
Hop!
Źle.
Hop!
Źle...
- Cholerstwo-wymamrotałam z irytacją.
- A jednak wszystko w porządku!- niemal krzyknęła Nessie.
- Ale co?- spytałam zdezorientowana.
- No... Już samo dziwne było to, że mnie nie zaatakowałaś, kiedy ja rozwaliłam ten iryfon. Myślałam, że będziesz taka grzeczniutka i cichutka przez cały czas-wyszczerzyła zęby w uśmiechu,
- Zamknij się-wycedziłam.
- I taką cię wolę-odparła, śmiejąc się.
Prychnęłam, wznosząc oczy ku niebu. Ta tylko się zaśmiała.
Gadałyśmy o nonsensach, śpiewałyśmy jakieś tam piosenki, jak stare szalone typowe przyjaciółki, zwykłe śmiertelniczki, którymi nie jesteśmy i którymi nigdy nie będziemy. Nagle Ness gwałtownie się zatrzymała, łapiąc mnie za łokieć tak gwałtownie, że aż mnie unieruchomiła.
- Co się stało?-spytałam, poważniejąc.
- Cicho-szepnęła.
Zamarłyśmy, psy u jej nóg niespokojnie zaskamlały.
Przykucnęłyśmy za pagórkiem. Słyszałyśmy ciężki, chrapliwy oddech, raz po raz przerywany jękiem lub duszącym charkotem. Był to człowiek. Z pewnością.
Spojrzałam na Ness, chwytając swój nóż do rzucania. Dziewczyna już trzymała Smoka.
- Ktoś tu jest-wyszeptała.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem-syknęłam uszczypliwie.
Greczynka zmarszczyła czoło. Ja postanowiłam przejąć dowodzenie.
- Chodź. Broń w pogotowiu-zadecydowałam, skradając się.
- Ale...-zaczęła, ale gwałtownie jej przerwałam.
- Zaskoczymy drania. Pewnie jest ranny. Nic nam nie zrobi.
- A co jeśli on nas zaatakuje?-spytała moja towarzyszka.
Na to już miałam przygotowaną odpowiedź.
- Zabijemy go.
-----------------------------------------------------------
Może trochę krótkie, ale lepsze to niż nic. Mam nadzieję, że ciekawe. Ja sama nie mogę się doczekać aż coś napiszę, ale nie mogę od razu opowiedzieć całej historii albo-co gorsza-spojlerować.
Musicie się sami (lub same) dowiedzieć, co będzie dalej.
Nikt za was tego nie zrobi.
Pozdrawia Łowczyni Artemidy 

4 komentarze:

  1. Skasował mi się komentarz! A był taaaki długi :'(
    Wygląd bloga naprawdę dużo ładniejszy ;)
    Rozdział jest BARDZO CiEkAwY :)
    One żyją więc NIE przywołacie ich duchów.
    JAK MOGŁAŚ PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE?!?! KTO TO JEST?
    Teraz się będę zadręczać tym pytaniem :/
    Pozdrawiam i życzę pełno weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam dodać, że SUPER tytuł bloga ;D Tak mi się podoba...jak go wymyśliłaś? Ja bym nie potrafiła :(

      Usuń
    2. Cieszę się, że ci się podoba zarówno rozdział jak i nowy rozdział bloga :) Tak, sama wymyśliłam nazwę. Miałam jeszcze parę pomysłów, ale to było pierwsze co mi wpadło do głowy.
      Pozdrawiam.
      PS: Na 95 % jutro nowy rozdział.

      Usuń
  2. Świetne.Sorry, że tak późno, lecę czytać dalej.
    Okej

    OdpowiedzUsuń