wtorek, 16 czerwca 2015

Z serii "Era smoka" - PROLOG

Słońce powoli wschodziło nad Doliną Kłów. Oślepiająco biała kula wznosiła się w górę, roztaczając wokół siebie złotawy blask. Zielone pędy traw zmierzwił chłodny wiaterek. Gałązki starych dębów oraz drobne gałązeczki drzew iglastych zadrżały. Rzeka cichutko szumiała. Ptaki ćwierkały. Sarny podskakiwały radośnie, skubiąc pyszczkami zielone pędy...
Zaraz, zaraz...
Sarny?!
Przed Doliną Kłów jarzyła się ogromna na kilkadziesiąt metrów pieczara. Jej środek był czarny jak noc i wypełniony trupami przeciwników mieszkańca pieczary.
Bestia otworzyła żółte oko. Czarne łuski zafalowały, kilkumetrowe kolce stanęły dęba, ogon ze świstem ciął powietrze. Na moment panowała głucha, spokojna cisza. Ale potem...
ŁUP!
Z przeraźliwym rykiem (znacznie gorszym niż szum odkurzacza czy kosiarki) wynurzył się mieszkaniec pieczary. Był to wielki, czarny smok. Żółte, kocie oczy, rzędy białych, ostrych zębów, masa kolców (niemal wszystkie były jadowite: jedne wypalały kości, inne sprawiały, że przeciwnik stawał żywcem w ogniu, a jeszcze inne sprawiały, że żyły pękały). Do tego niesamowity refleks, nad przeciętna siła, doskonały słuch, węch i wzrok. Był to smok cienia, nazywany też smokiem śmierci. Akurat ten, największy w Dolinie Kłów, nazywany był Fighkill*.
Potwór ze złością wystartował, rozpościerając skrzydła. Jego źrenice się zwężały. Zniżył lot, wysunął pazury. Zanim jego przyszłe ofiary zdążyły się zorientować co, jak i gdzie, zostały już pochwycone w jego szpony. Bestia ścisnęła za mocno. Pazury były uwalane krwią, z nieba spadały wnętrzności przypadkowo rozprutych stworzeń. Fighkill ryknął, zniesmaczony. Rzucił padliną do swojej nory. Po czym znów zerwał się do łowów. Doskonale wiedział, że żadne zwierzę nie ukradnie mu zdobyczy. Nie na jego terytorium.


- Ktoś poleciał na zwiad?- spytał spokojnie Mark.
- Spoko. Eloise i Nadine się tym zajęły- uspokoił go Jason.
- Musimy pilnować terenów- Mark wciąż pozostawał niespokojny- Plemię Nocy wypowiedziało nam wojnę. Nie możemy tego tak zostawić.
- Wiem- Jason kiwnął głową- A co zrobimy z tą zakładniczką?
- Którą?- dowódca zmarszczył czoło.
- No, z ta rudą. Rano była torturowana. Nic nie powiedziała!- meldował rozmówca.
- Skubana ruda! No nic, zajmę się nią- mruknął Mark, wychodząc z żelaznego pokoju. Gdy już stał przy drzwiach, odwrócił się i spytał- Co ona tam mówiła? Że jest z innego świata? Że kim ona tam jest?
- Że pochodzi z innego świata. I że jest poskramiaczką smoków. I że zaprowadzi pokój. Paplała też coś o jakiejś przepowiedni, czy coś. Śwriuska!- stwierdził Jason, kiwając głową.
- Ta- potwierdził Mark- zaraz ja się nią zajmę, Będzie inaczej śpiewała! Jest w sali tortur?
- Numer 11, przy lochach.
- Jak coś, wrócę za niedługo. Najpierw muszę pogadać z naszą buntowniczą koleżanką.
--------------------------------------------------
Wiem. Może jest nudne. To tylko taka jakby zapowiedź. Jednak liczę że was to zaciekawi, chociażby w minimalnym stopniu. Akcja tej serii wkrótce się rozwinie, proszę mi wierzyć ;)
Proszę się nie martwić: nie będę zaniedbywać "Herosów"! :)
Pozdrawiam
I-tak na marginesie-miło by było dostać jakiś komentarz na ten temat.
*Fighkill- imię z angielskiego. "Fight" oznacza walka, a "kill" zabić ("killer" to morderca, zabójca). Usnęłam to "t" i powstało jego imię. Jakby przetłumaczyć na polski to oznaczałoby to mniej więcej Waleczne Morderstwo albo Morderstwo Walki. Coś takiego. 

2 komentarze:

  1. Pierwsze co pomyślałam po przeczytaniu: O kurczę... co jeśli wpadła na to samo co ja?!
    Proszę, nie mów tak.
    Nie ważne.
    Ale czekam na ciąg dalszy, bardzo mnie zaciekawiłaś! (między innymi smokami. wspomniałam, że uwielbiam?)
    Okej

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że ktoś to w ogóle przeczytał.
    Fajnie, że komuś się podobało (choć trochę).
    Nie wiem czy wpadłam na to co ty... Cóż, zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń