*Nessie*
Gdy rozwaliłam ostatni posąg, rzuciłam się w kierunku podniszczonego plecaka. Szybkim ruchem dłoni złapałam go i szarpnęłam. Ha! Zwycięstwo! Miałam w prawdzie otarty łokieć, parę zdrapań, a z rany na kolanie ciekła krew, ale nie była to śmiertelna rana. Świetnie! Podskoczyłam z radości, gotowa zanucić jakąś fajną piosenkę, a może i-uwaga, uwaga-zaśpiewać. Podskakując, czując iskierkę radości drżącą ze szczęścia w piersiach, odwróciłam się.
- We are the champiooons... No nie, Ruda? Hej... Ruda? Na Zeusa, Sharnon!- ryknęłam zdębiała, skacząc do boku mojej, ekhem... towarzyszki.
Uklękłam przy niej, z niepokojem badając wzrokiem jej... twarz.
Jej twarz- zwykle z pogardliwym uśmieszkiem i błyszczącymi oczami wyglądała...
OKROPNIE,
Co powodowało tą okropność?
Hmmm... Nie tylko fakt, że złote oczy były zamknięte, usta delikatnie uchylone, a cała twarz (wraz z ognisto rudymi włosami) zakrwawiona, jakby wylała na siebie wiaderka pełne czerwonej farbki. Albo inaczej- każdy kiedyś rzucał w siebie mąką. Biały pył jest wszędzie, Tak było i teraz- tyle, że nie była to mąka, ale krew. Wyglądała i pachniała jak krew. Tylko skąd jej tyle było?
- Sharnon... Nie... Sharnon... Nie no, Ruda... Ej...- mamrotałam gorączkowo ze zmarszczonym ze zmartwienia czołem.
Moje gorąco dłonie wyjątkowo delikatnie badały jej twarz. Najpierw oczywiście sprawdziłam puls- żyła, z rozwartych ust czuć było też delikatne podmuchy. Po krótkiej chwili moje palce natrafiły na coś miękkiego i galaretowatego. Wzdrygnęłam się i spojrzałam.
O
M
G
.
.
.
!
- We are the champiooons... No nie, Ruda? Hej... Ruda? Na Zeusa, Sharnon!- ryknęłam zdębiała, skacząc do boku mojej, ekhem... towarzyszki.
Uklękłam przy niej, z niepokojem badając wzrokiem jej... twarz.
Jej twarz- zwykle z pogardliwym uśmieszkiem i błyszczącymi oczami wyglądała...
OKROPNIE,
Co powodowało tą okropność?
Hmmm... Nie tylko fakt, że złote oczy były zamknięte, usta delikatnie uchylone, a cała twarz (wraz z ognisto rudymi włosami) zakrwawiona, jakby wylała na siebie wiaderka pełne czerwonej farbki. Albo inaczej- każdy kiedyś rzucał w siebie mąką. Biały pył jest wszędzie, Tak było i teraz- tyle, że nie była to mąka, ale krew. Wyglądała i pachniała jak krew. Tylko skąd jej tyle było?
- Sharnon... Nie... Sharnon... Nie no, Ruda... Ej...- mamrotałam gorączkowo ze zmarszczonym ze zmartwienia czołem.
Moje gorąco dłonie wyjątkowo delikatnie badały jej twarz. Najpierw oczywiście sprawdziłam puls- żyła, z rozwartych ust czuć było też delikatne podmuchy. Po krótkiej chwili moje palce natrafiły na coś miękkiego i galaretowatego. Wzdrygnęłam się i spojrzałam.
O
M
G
.
.
.
!
Była to rana.
Otwarta rana.
Surowe mięso.
Źródło krwi.
Mieszczące się na jej oku.
Łeeee...?
W każdym bądź razie, szybko zabrałam dłoń, wycierając ją o mokrą od potu koszulkę. Straciła dużo krwi. Co robić, co robić, co robić?! Poczułam jak ogarnia mnie silna i dzika panika. Pomysłów było tysiące i setki. Mój oddech stał się płytki i gwałtowny, jak u zmęczonego psa-a rannej ciężki i coraz słabiej wyczuwalny, jak u umierającego psa.
Plecak!
Może tam znajdę coś przydatnego?
Z prędkością równą światłu odwróciłam się i skoczyłam na plecak. Szybkim ruchem nadgarstka otworzyłam zamek błyskawiczny. Zerknęłam do środka, badając zawartość plecaka, za którą, być może, moja towarzyszka właśnie oddaje życie.
Otwarta rana.
Surowe mięso.
Źródło krwi.
Mieszczące się na jej oku.
Łeeee...?
W każdym bądź razie, szybko zabrałam dłoń, wycierając ją o mokrą od potu koszulkę. Straciła dużo krwi. Co robić, co robić, co robić?! Poczułam jak ogarnia mnie silna i dzika panika. Pomysłów było tysiące i setki. Mój oddech stał się płytki i gwałtowny, jak u zmęczonego psa-a rannej ciężki i coraz słabiej wyczuwalny, jak u umierającego psa.
Plecak!
Może tam znajdę coś przydatnego?
Z prędkością równą światłu odwróciłam się i skoczyłam na plecak. Szybkim ruchem nadgarstka otworzyłam zamek błyskawiczny. Zerknęłam do środka, badając zawartość plecaka, za którą, być może, moja towarzyszka właśnie oddaje życie.
^Piper^
Było źle. Bardzo źle. Okropnie źle. Potwornie. Makabrycznie.
Gorzej to już się tylko działo w środku Jacoba i Jasona.
Mimo iż stoję całą sobą za Jasonem, odniosłam wrażenie, że to Jacob ma gorzej.
Jest sam. Nikogo tu nie zna, nikogo nie ma. Oprócz paru osób w obozie (czyli mnie, Jasona, Percy'ego, An, Hazel, Franka i chyba Leo) nikt nawet nie wie jak się nazywa. Biedny Rzymianin! Musi być strasznie samotny. A w dodatku jedyna osoba jaką kochał właśnie została....
No właśnie.
Co tak właściwie stało się z Ness i Sharnon?
Chejron próbował je przywołać jakąś tam bzdurną magią, próbowaliśmy iryfonem, ale ten na dźwięk "miejsce, w którym przebywają Sharnon Shadow i Nessie Night" się automatycznie wyłączał. Nawet Rachel coś tam próbowała, ale nic nie zdziałała.
Jacob był, i jest, zrozpaczony. Milczący bardziej niż zwykle, ze zmarszczonym czołem, zaciśniętymi wargami i sińcami pod wilgotnymi oczami siedzi gdzieś w kącie patrząc się nieprzytomnie w
a- ciemny las
b- kawałek trawy
c- kawałek nieba
W to, to, albo to. Jest mi go naprawdę szkoda. Nawet Valdez nie próbował go pocieszać. Sam, na tę wiadomość ucichł, a potem poleciał do warsztatu. naprawianie różnych rzeczy pomaga mu trzeźwiej i lepiej myśleć. Wtedy się wyładowuje i odpręża. Hazel i Frank są zmartwieni i zaniepokojeni, podobnie jak Percy i Annabeth a reszta obozu nawet nie zauważyła ich braku. Sama Rachel jest zmartwiona i zawiedziona tym, że nic nie zdołała zdziałać. Jason natomiast zachowuje się podobnie do Jacoba. On ma jeszcze jedną wersję, wersję d- czyli zamykanie oczu, jakby próbował zniknąć.
Naprawdę jest mi ich wszystkich szkoda.
A jednak...
Mam taką myśl...
Gorzej to już się tylko działo w środku Jacoba i Jasona.
Mimo iż stoję całą sobą za Jasonem, odniosłam wrażenie, że to Jacob ma gorzej.
Jest sam. Nikogo tu nie zna, nikogo nie ma. Oprócz paru osób w obozie (czyli mnie, Jasona, Percy'ego, An, Hazel, Franka i chyba Leo) nikt nawet nie wie jak się nazywa. Biedny Rzymianin! Musi być strasznie samotny. A w dodatku jedyna osoba jaką kochał właśnie została....
No właśnie.
Co tak właściwie stało się z Ness i Sharnon?
Chejron próbował je przywołać jakąś tam bzdurną magią, próbowaliśmy iryfonem, ale ten na dźwięk "miejsce, w którym przebywają Sharnon Shadow i Nessie Night" się automatycznie wyłączał. Nawet Rachel coś tam próbowała, ale nic nie zdziałała.
Jacob był, i jest, zrozpaczony. Milczący bardziej niż zwykle, ze zmarszczonym czołem, zaciśniętymi wargami i sińcami pod wilgotnymi oczami siedzi gdzieś w kącie patrząc się nieprzytomnie w
a- ciemny las
b- kawałek trawy
c- kawałek nieba
W to, to, albo to. Jest mi go naprawdę szkoda. Nawet Valdez nie próbował go pocieszać. Sam, na tę wiadomość ucichł, a potem poleciał do warsztatu. naprawianie różnych rzeczy pomaga mu trzeźwiej i lepiej myśleć. Wtedy się wyładowuje i odpręża. Hazel i Frank są zmartwieni i zaniepokojeni, podobnie jak Percy i Annabeth a reszta obozu nawet nie zauważyła ich braku. Sama Rachel jest zmartwiona i zawiedziona tym, że nic nie zdołała zdziałać. Jason natomiast zachowuje się podobnie do Jacoba. On ma jeszcze jedną wersję, wersję d- czyli zamykanie oczu, jakby próbował zniknąć.
Naprawdę jest mi ich wszystkich szkoda.
A jednak...
Mam taką myśl...
Może to głupie...
I banalne...
Dziecinne...
Ale...
Ale co jeśli...
One zostały zamordowane?
I banalne...
Dziecinne...
Ale...
Ale co jeśli...
One zostały zamordowane?
Myślę, że Jason i Jacob też tak podejrzewają w głębi swoich strapionych dusz, podobnie jak reszta, choć wszyscy boją się to powiedzieć im w prost.
Świetny rozdział! CUDOWNY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOne żyją! Tylko są... gdzieś.
Biedny Jacob prawie nikogo nie zna. Znam to uczucie nawet stratę bliskiej osoby.
Sharnon przeżyje prawda? Nessie pewnie znajdzie leki w tym plecaku, albo coś dzięki temu przeżyje? Rozdział naprawdę mi się podoba, kiedy next?
Hm, właściwie już wkrótce. Może nawet dzisiaj dodam :)
OdpowiedzUsuńHejo!
OdpowiedzUsuńUsprawiedliwienie spóźnienia? Wakacje XD. I brak interneta na działce. Ale już jestem. Już żyję. Już czytam.
Zaraz lecę do następnego rozdziału, ale muszę skomentować jedną rzecz: Nikt prócz paru osób w obozie (...) i CHYBA Leo, nawet nie wie jak się nazywa. Czyżbyś sugerowała iż mój przyszły przyjaciel nie zna jego imienia? XD
Okej
:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba
Dzięki za szybkość