+Jason+
Dni mijały
Niepokoiłem się.
O Nessie. Martwiłem się o nią. Często gdzieś się włóczyła, nigdzie nie jej nie było. W dodatku wybuchły plotki na temat, że Ness spotyka się z tym całym Jackiem. Musiałem z nią o tym porozmawiać.
- Hej! - zawołała radośnie, wpadając do pokoju.
- No cześć. Jest dziesiąta wieczorem. Gdzie ty się włóczyłaś?
Zatrzymała się. Rzuciła zaskoczone spojrzenie na mnie, potem na zegar, a potem znowu na mnie.
- Ojej... Jak ten czas szybko leci! Chyba pójdę pod prysznic, późno jest...
- Poczekaj - zatrzymałem ją.
Uniosła brwi.
- Ostatnio - zacząłem - doszły mnie plotki. O tobie.
- Chyba im nie wierzysz? Poza tym jestem twoją siostrą, powinieneś mnie bronić! - powiedziała głośno.
- Jeszcze nie skończyłem - uniosłem rękę - Mówili, że... Że umawiasz się z tym nowym chłopakiem od Posejdona. Tym bratem Percy'ego. Joe czy tam...
- Jack - syknęła.
- Co?
- Ma na imię Jack - rzekła oschle.
Zapadła krępująca cisza.
- Ale ty nie... Yhm, ty z nim nie...? - nie bardzo wiedziałem jak to ubrać w słowa.
Twarz dziewczyny się zasępiła. Rysy wyostrzyły, spojrzenie jakby zamgliło.
- Nie. Nie jesteśmy razem - odpowiedziała cicho.
Westchnąłem z ulgą. Nie miałem nic do Percy'ego, ale... Dzieciaki od Posejdona bywały nieokiełznane. A oni byli młodzi. Poza tym ten cały Jack miał w sobie jeszcze coś od Nemezis - gwałtownej i impulsywnej bogini, którą łatwo jest urazić.
- To dobrze - odprężyłem się - Wiesz, że niedługo przyjeżdża Thalia, prawda?
Przygryzła wargę.
- Wiem - jej głos brzmiał pusto.
- No właśnie. A teraz zmykaj - uśmiechnąłem się do niej, a ona powlekła się do łazienki.
Czy powiedziałem coś nie tak? Ja tylko się o nią martwiłem! Nie chcę jej stracić...
Niepokoiłem się.
O Nessie. Martwiłem się o nią. Często gdzieś się włóczyła, nigdzie nie jej nie było. W dodatku wybuchły plotki na temat, że Ness spotyka się z tym całym Jackiem. Musiałem z nią o tym porozmawiać.
- Hej! - zawołała radośnie, wpadając do pokoju.
- No cześć. Jest dziesiąta wieczorem. Gdzie ty się włóczyłaś?
Zatrzymała się. Rzuciła zaskoczone spojrzenie na mnie, potem na zegar, a potem znowu na mnie.
- Ojej... Jak ten czas szybko leci! Chyba pójdę pod prysznic, późno jest...
- Poczekaj - zatrzymałem ją.
Uniosła brwi.
- Ostatnio - zacząłem - doszły mnie plotki. O tobie.
- Chyba im nie wierzysz? Poza tym jestem twoją siostrą, powinieneś mnie bronić! - powiedziała głośno.
- Jeszcze nie skończyłem - uniosłem rękę - Mówili, że... Że umawiasz się z tym nowym chłopakiem od Posejdona. Tym bratem Percy'ego. Joe czy tam...
- Jack - syknęła.
- Co?
- Ma na imię Jack - rzekła oschle.
Zapadła krępująca cisza.
- Ale ty nie... Yhm, ty z nim nie...? - nie bardzo wiedziałem jak to ubrać w słowa.
Twarz dziewczyny się zasępiła. Rysy wyostrzyły, spojrzenie jakby zamgliło.
- Nie. Nie jesteśmy razem - odpowiedziała cicho.
Westchnąłem z ulgą. Nie miałem nic do Percy'ego, ale... Dzieciaki od Posejdona bywały nieokiełznane. A oni byli młodzi. Poza tym ten cały Jack miał w sobie jeszcze coś od Nemezis - gwałtownej i impulsywnej bogini, którą łatwo jest urazić.
- To dobrze - odprężyłem się - Wiesz, że niedługo przyjeżdża Thalia, prawda?
Przygryzła wargę.
- Wiem - jej głos brzmiał pusto.
- No właśnie. A teraz zmykaj - uśmiechnąłem się do niej, a ona powlekła się do łazienki.
Czy powiedziałem coś nie tak? Ja tylko się o nią martwiłem! Nie chcę jej stracić...
-Nessie-
- Ludzie gadają.
- Co gadają?
- No... Niby o nas. Te gnidy od Afrodyty wszystko roznoszą!
- Ach.
Zamilkliśmy. Oboje siedzieliśmy na hamaku. Byłam po lekcji zatytułowanej "Przekonaj mnie do wody, część setna". Jack twierdził, że już nieźle mi szło. Ta. Na pewno.
- Ludzie zawsze będą gadać - powiedział spokojnie.
- Ale mi dokuczają! Dlaczego nie mogą im powykręcać karków? - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
Ten zachichotał.
- Nie musisz się tak wkurzać. A poza tym, już od ciebie oberwały, no nie? Chyba im starczy.
- Chyba tak - wzruszyłam ramionami.
Potem gadaliśmy. O ulubionej grze, serialu, broni, książkach, znakach zodiaku... Opowiadaliśmy sobie dowcipy i wygłupialiśmy się. Ja jednak cały czas myślałam o słowach Jasona. Nie chciał, żeby cokolwiek mnie łączyło z Jackiem. Dlaczego? On go w ogóle nie znał! Co on mógł o nim wiedzieć?
- Wiesz co... - zaczęłam.
- Hę? - uśmiechnął się.
- Jason nie chce, żebym się z tobą spotykała - rzekłam.
- Jason, Jason! - zakpił, ale widząc mój wzrok powiedział - Wiem, że się o ciebie martwi, ale jest nadopiekuńczy. On mnie też nie zna. No co on może o mnie wiedzieć, złotko?
- Ta. Pewnie masz rację - mruknęłam.
I powróciliśmy do rozmów, ale wczorajsza rozmowa z Jasonem wciąż mi ciążyła.
- Wracajmy - zadecydowałam w końcu.
- OK - zgodził się.
Szliśmy koło siebie, gdy ten nagle powiedział:
- Ojej. Chyba mi coś do oka wpadło... Ness, możesz to sprawdzić?
- Do którego? - spytałam z lekkim uśmieszkiem.
- Zielonego - odparł, uśmiechając się lekko.
- Pokaż... - wymamrotałam.
Stanęłam na palcach, on pochylił głowę. Chwyciłam dłońmi jego twarz. Był moim przyjacielem, kumplem. Patrzyłam mu się w oczy. Elektryczny błękit jednego oka i szalona zieleń drugiego, wprawiały mnie w zawrót głowy. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Był tak blisko... To tylko przyjaciel.
- Hm... Chyba nic tu nie masz... - rzekłam i już chciałam się od niego oderwać, gdy...
Dłonie chłopaka pochwycił moją twarz. Przysunął mnie do siebie, bardzo blisko i pocałował.
Był niezwykle delikatny. Jego wargi lekko muskały moje. Czułam słodki aromat mięty, truskawek i morskiej wody - każda woń idealnie się ze sobą komponowała. Dostałam gęsiej skorki, na plecach miałam ciarki. Jego pocałunek był delikatny, łagodny i słodki, zupełnie nie pasujący do jego rozrywkowej natury. Zapomniałam o Jasonie. Zapomniałam o Thalii. Zapomniałam o Łowczyniach Artemidy. Teraz liczył się tylko Jack... Zatonęłam w nim. Urzekł mnie, uwiódł. Nie wiem w jaki sposób tego dokonał, ale teraz i ja go całowałam, jakbym robiła to od zawsze, choć w rzeczywistości po raz pierwszy znajdowałam się tak blisko chłopaka. Cała drżałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając się do jego umięśnionego torsu...
Jack lekko się ode mnie oderwał, a ja go przytulałam, zamykając oczy.
- Nadine... - szepnął mi cicho do ucha.
Dostałam prawie że drgawek. Co on powiedział? Nadine?! To jest moje prawdziwe imię, jednak nikt tak się do mnie nie zwracał od lat. Skąd on to wiedział? Całkowicie mnie tym zaskoczył, ale i zaimponował mi tym, poczułam, że mnie do niego coś przyciąga, że nie jestem w stanie mu się oprzeć. Pierwszy raz tak się czułam. Gdyby w tej chwili kazał mi się rozbierać, zrobiłabym to.
- Skąd znasz moje imię? - zapytałam, odrywając się od niego i mierząc go wzrokiem.
Zaśmiał się cicho. Jego oczy były radosne i spokojne, jakby spełnione.
- Mam swoje sposoby, Błyskawico - wymruczał mi do ucha.
- Ale... Łowczynie Artemidy... - jęknęłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego CO zrobiłam.
Miałam ochotę wymiotować, było mi niedobrze. Już mnie nie przyjmą! Poczułam TO. Pocałowałam się z nim.
- Nie będziesz w Łowczyniach - rzekł - Nessie, ja cię kocham. Nie odchodź do Łowczyń. Proszę.
I tak by mnie nie wzięto. Prawdziwa Łowczyni odepchnęła by go podczas pocałunku lub by go zabiła. A ja co zrobiłam? Oddałam się temu! Głupia!
- Nigdzie nie odejdę - szepnęłam, przytulając się do niego.
Oderwaliśmy się od siebie. Zawstydziłam się i pochyliłam głowę. Czułam się obnażona, naga, pokonana... On objął mnie w pasie i przycisnął do siebie.
- Hej, mała - szepnął cicho - Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz chodź.
- Boję się - poczułam, że pieką mnie powieki. Co powie Jason? Co powie Thalia? Co powie Percy? Co powiedzą inni?!
- Nie bój się - otarł łzę z mojego oka, po czym wciąż obejmując mnie w pasie, zaczął mnie prowadzić.
---------------------------------------------
Ta, wiem. Nieźle, no nie? Trochę zaszalałam z tym pocałunkiem. Jeszcze jeden, góra dwa rozdziały o uczuciach i wydarzy się prawdziwa bomba, akcja! osobiście nie lubię takich scen, ale je też trzeba przeczytać. Potem może okazać się ważne to, co się tu wydarzyło.
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za wszystko :)
- Co gadają?
- No... Niby o nas. Te gnidy od Afrodyty wszystko roznoszą!
- Ach.
Zamilkliśmy. Oboje siedzieliśmy na hamaku. Byłam po lekcji zatytułowanej "Przekonaj mnie do wody, część setna". Jack twierdził, że już nieźle mi szło. Ta. Na pewno.
- Ludzie zawsze będą gadać - powiedział spokojnie.
- Ale mi dokuczają! Dlaczego nie mogą im powykręcać karków? - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
Ten zachichotał.
- Nie musisz się tak wkurzać. A poza tym, już od ciebie oberwały, no nie? Chyba im starczy.
- Chyba tak - wzruszyłam ramionami.
Potem gadaliśmy. O ulubionej grze, serialu, broni, książkach, znakach zodiaku... Opowiadaliśmy sobie dowcipy i wygłupialiśmy się. Ja jednak cały czas myślałam o słowach Jasona. Nie chciał, żeby cokolwiek mnie łączyło z Jackiem. Dlaczego? On go w ogóle nie znał! Co on mógł o nim wiedzieć?
- Wiesz co... - zaczęłam.
- Hę? - uśmiechnął się.
- Jason nie chce, żebym się z tobą spotykała - rzekłam.
- Jason, Jason! - zakpił, ale widząc mój wzrok powiedział - Wiem, że się o ciebie martwi, ale jest nadopiekuńczy. On mnie też nie zna. No co on może o mnie wiedzieć, złotko?
- Ta. Pewnie masz rację - mruknęłam.
I powróciliśmy do rozmów, ale wczorajsza rozmowa z Jasonem wciąż mi ciążyła.
- Wracajmy - zadecydowałam w końcu.
- OK - zgodził się.
Szliśmy koło siebie, gdy ten nagle powiedział:
- Ojej. Chyba mi coś do oka wpadło... Ness, możesz to sprawdzić?
- Do którego? - spytałam z lekkim uśmieszkiem.
- Zielonego - odparł, uśmiechając się lekko.
- Pokaż... - wymamrotałam.
Stanęłam na palcach, on pochylił głowę. Chwyciłam dłońmi jego twarz. Był moim przyjacielem, kumplem. Patrzyłam mu się w oczy. Elektryczny błękit jednego oka i szalona zieleń drugiego, wprawiały mnie w zawrót głowy. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Był tak blisko... To tylko przyjaciel.
- Hm... Chyba nic tu nie masz... - rzekłam i już chciałam się od niego oderwać, gdy...
Dłonie chłopaka pochwycił moją twarz. Przysunął mnie do siebie, bardzo blisko i pocałował.
Był niezwykle delikatny. Jego wargi lekko muskały moje. Czułam słodki aromat mięty, truskawek i morskiej wody - każda woń idealnie się ze sobą komponowała. Dostałam gęsiej skorki, na plecach miałam ciarki. Jego pocałunek był delikatny, łagodny i słodki, zupełnie nie pasujący do jego rozrywkowej natury. Zapomniałam o Jasonie. Zapomniałam o Thalii. Zapomniałam o Łowczyniach Artemidy. Teraz liczył się tylko Jack... Zatonęłam w nim. Urzekł mnie, uwiódł. Nie wiem w jaki sposób tego dokonał, ale teraz i ja go całowałam, jakbym robiła to od zawsze, choć w rzeczywistości po raz pierwszy znajdowałam się tak blisko chłopaka. Cała drżałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając się do jego umięśnionego torsu...
Jack lekko się ode mnie oderwał, a ja go przytulałam, zamykając oczy.
- Nadine... - szepnął mi cicho do ucha.
Dostałam prawie że drgawek. Co on powiedział? Nadine?! To jest moje prawdziwe imię, jednak nikt tak się do mnie nie zwracał od lat. Skąd on to wiedział? Całkowicie mnie tym zaskoczył, ale i zaimponował mi tym, poczułam, że mnie do niego coś przyciąga, że nie jestem w stanie mu się oprzeć. Pierwszy raz tak się czułam. Gdyby w tej chwili kazał mi się rozbierać, zrobiłabym to.
- Skąd znasz moje imię? - zapytałam, odrywając się od niego i mierząc go wzrokiem.
Zaśmiał się cicho. Jego oczy były radosne i spokojne, jakby spełnione.
- Mam swoje sposoby, Błyskawico - wymruczał mi do ucha.
- Ale... Łowczynie Artemidy... - jęknęłam i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego CO zrobiłam.
Miałam ochotę wymiotować, było mi niedobrze. Już mnie nie przyjmą! Poczułam TO. Pocałowałam się z nim.
- Nie będziesz w Łowczyniach - rzekł - Nessie, ja cię kocham. Nie odchodź do Łowczyń. Proszę.
I tak by mnie nie wzięto. Prawdziwa Łowczyni odepchnęła by go podczas pocałunku lub by go zabiła. A ja co zrobiłam? Oddałam się temu! Głupia!
- Nigdzie nie odejdę - szepnęłam, przytulając się do niego.
Oderwaliśmy się od siebie. Zawstydziłam się i pochyliłam głowę. Czułam się obnażona, naga, pokonana... On objął mnie w pasie i przycisnął do siebie.
- Hej, mała - szepnął cicho - Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz chodź.
- Boję się - poczułam, że pieką mnie powieki. Co powie Jason? Co powie Thalia? Co powie Percy? Co powiedzą inni?!
- Nie bój się - otarł łzę z mojego oka, po czym wciąż obejmując mnie w pasie, zaczął mnie prowadzić.
---------------------------------------------
Ta, wiem. Nieźle, no nie? Trochę zaszalałam z tym pocałunkiem. Jeszcze jeden, góra dwa rozdziały o uczuciach i wydarzy się prawdziwa bomba, akcja! osobiście nie lubię takich scen, ale je też trzeba przeczytać. Potem może okazać się ważne to, co się tu wydarzyło.
Pozdrawiam gorąco i dziękuję za wszystko :)
Widzisz ten obrazek na górze? Ten z babką i pistoletem?
OdpowiedzUsuńTo ja.
Czytając scenę o pocałunku.
Błeee...
Boże, jaka ja jestem niedorosła...
Ale oni do siebie pasują. Bardzo! Fajna para, naprawdę.
Okej
Wiem, wiem. Mnie też to obrzydza... :O
Usuń