- I co z tym robimy? - zapytał Jason, wytłumaczając wszystkim całą sytuację z Problemem.
Mark, Nadine, Eloise, Justin i Al siedzieli cicho, zerkając na siebie. Nikt nie miał pomysłu.
- Hm... To rzeczywiście kłopot - wymamrotał Al, obejmując Nadine, swoją dziewczynę. Zielonooki brunet od niedawna chodził z Nadine.
- Kurde, no coś ty? - fuknął poirytowany Mark.
Eloise wyglądała na zamyśloną. Huśtała się na krześle i nuciła jakąś skoczną piosenkę pod nosem, a to był przejaw (w jej wypadku) najwyższej koncentracji.
- Jest słodki - mruknęła blondynka.
- Słodki? Słodki?! - powtórzył cierpko Jason - Kobieto, to bydlę chciało mnie zjeść i to już dwa razy! Dwa!
- Oj tam, oj tam. Wielka mi strata - syknęła w odpowiedzi. Gdy zechciała, potrafiła być uszczypliwa.
Jason mierzył ją morderczym spojrzeniem, zaczynając się podnosić...
- Ej, ej, ej, proszę bez kłótni! - zawołał Justin, łapiąc kolegę za ramię i nakazując mu siedzieć.
- OK... A co z tą rudą? Agnes chyba? - zapytała Nadine.
- Hm... - spojrzenie Marka stało się stalowo ostre - Twarda jest. Plecie głupoty. Pusta idiotka.
Zapadło milczenie. Każdy patrzył się w swoje buty albo zerkał na siebie z niepokojem. Al machinalnie gładził ciemnowłosą po głowie, zapatrzony gdzieś w dal. Eloise wciąż huśtała się na krześle.
- Hm... A może to jest jej smok? - wpadła na pomysł.
- Co? - Mark zmarszczył brwi.
- No... Może to jest JEJ smok.
- Co? Tej rudej? Agnes? - zadawał pytania Jason.
- Yhm - Eloise potaknęła.
Na moment wszyscy zamilkli, trawiąc tą wiadomość.
- Ee, głupoty - prychnął Justin.
- Dlaczego? To całkiem... Hm, prawdopodobne - zaprotestowała Nadine.
- Dziewczyna wygląda na taką, która byłaby w stanie zapanować nad smokiem - rzekł cicho Mark.
Stuk.
Stuk.
Stuk.
Ktoś idzie?
Nie. To moje serce bije.
Jeszcze bije.
Przymknęłam oczy, wzdychając ciężko.
Gdzie on jest? Gdzie on jest? Gdzie on jest? Wezwałam przyjaciół. Prosiłam o pomoc. Przesłałam już tajną wiadomość. Mieli przysłać wsparcie. Nie odpowiedzieli, ale poczułam cichuteńki sygnał, odpowiedź na pytanie... Ale czy na pewno? Może tylko mi się zdawało. To możliwe. Tęskniłam za jedną, jedyną istotą, która mogłaby mi poprawić humor. Za istotą potężną i dziką, niedostępną i szaloną, należącą tylko do mnie...
Dream*.
Gdzie jesteś?
Dream...
Zaryczał, gniewnie potrząsając ogonem. Ściany zadrżały, ale nic się nie stało. Musiał się stąd wydostać. MUSIAŁ ją ratować. Wyczuł sygnał, jej zapach... Tak, to była ona. Nie mógł się mylić. Smok warknął, ukazując rzędy ostrych kłów. Jednak nic się nie wydarzyło, nikt nie zareagował...
Gdzie są wszyscy?!
Dopiero teraz czul ją wyraźnie i silnie oraz tą naglącą potrzebę, szósty zmysł "Szukaj... Szukaj... Znajdź...". Robił się coraz bardziej zły. Zawył wściekle, szamocząc się. Jakiś inny smok odpowiedział cichym jękiem z daleka, inny, starszy warknął władczo, przesyłając komunikat "Zamknij się, młody. Nie masz tu prawa głosu".
--------------------------------------
No, dzisiaj taki rozdział.
Przepraszam, jeśli trochę późno, ale moje wakacje zaczynają się rozkręcać... :) Dalej mętnie? Dalej nudno? No cóż... Proszę o SZCZERE (ale bez przekleństw, inaczej komentarze są usuwane) recenzje. Coś dodać? Coś ci się nie podoba? Spoko, napisz :D
Pozdrawiam wszystkich herosów
Trzymajcie się XD
*"Dream" oznacza po angielsku "marzenie" lub "sen". Jak się to czyta? Jeśli nie wiesz, wpisz sobie na tłumaczu, będziesz wiedział :D Z góry uprzedzam, że to imię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz