- Co wy tutaj robicie?- wydyszałem, wstając na równe łapy.
Mój ojciec, Zeus, warknął, jeżąc sierść na karku.
- To ja ciebie zapytam: co TY tutaj robisz?
Zrobiłem krok w tył, w gardle mi zaschło. Stuliłem uszy, nerwowo biegając wzrokiem.
- Nasze łowczynie-zaczęła mama-cię szukały, ale...
- Nie jestem szczeniakiem!- szczeknąłem, skacząc w przód- Nie musicie non stop za mną chodzić! Zostawcie mnie!
- Może nie takim tonem, hę?- odezwał się ojciec, napinając mięśnie do skoku.
Moja matka, Strzała, zaskamlała coś i samiec alfa rozluźnił mięśnie. Odetchnął głęboko.
Wpatrywałem się w nich z nieukrytą złością.
- Mam swoje sprawy. Jestem już dorosły- oznajmiłem wyniośle.
- Nie odtrącaj mocy grupy. Wilki są stworzeniami stadnymi- pouczyła mnie łagodnie matka.
Zawarczałem zirytowany.
- Przestań prawić mi kazania! Sam wiem, co jest dla mnie dobre, a co nie!
Rodzice wpatrywali się we mnie z niekłamanym zdumieniem i szokiem. Ale miałem ich teraz serdecznie gdzieś- byłem zły, naprawdę zły!
- Czuję krew. Apollo jesteś... Jesteś ranny?- spytała po chwili Strzała.
- Nie- odpowiedziałem tonem proszącym o bójkę.
- To nie on- pokręcił głową ojciec- To wilczyca. Al ukrywa tutaj ranną, obcą wilczycę.
Miałem ochotę przegryźć sobie gardło, temperatura wzrosła o dobre dwadzieścia stopni. Zadrżałem. Co oni teraz zrobią?
- Apollo... Apollo, czy to prawda?- spytała samica alfa drżącym głosem.
- N-nie...
Ojciec prychnął kpiąco.
- Al nigdy nie umiał kłamać- wycedził i ruszył w stronę nory.
- Nie! Zostaw!- krzyknąłem, rzucając się prosto pod niego.
- Spadaj!- ostry szczek przedarł powietrze
Usłyszałem warkot tuż nad moją głową, poczułem tępy ból między uszami, zapiekły mnie oczy... Nawet nie zdążyłem zaskamlać...
Bo już otoczyła mnie gęsta nić ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz