piątek, 8 maja 2015

Z serii "Herosi"- opowiadanie X - PORWANE (?)

-Nessie-

- TO TY!
- AAAACH!
Ruda otworzyła oczy. Trzymałam ją za szyję, lekko zaciskając. Mierzyłam w nią Smokiem.
- O co ci... chodzi?- wymamrotała zaspana.
Prychnęłam.
- To ty mnie tu przeniosłaś, tak? Tak?! Gadaj!- szarpnęłam nią.
- O co ci... AAA!- rozejrzała się.
Znajdowałyśmy się na olbrzymiej, pofałdowanej polanie wypełnionej asfaltem. Na czarnej powierzchni powstawały raz po raz olbrzymie bąble lawy, które pękały. Teren ciągnął się aż po horyzont. Niebo miało krwistoczerwoną barwę, jak podczas jakiegoś końca świata. W powietrzu unosiła się woń stęchlizny i kwasu. Było gorąco i duszno.
Miałam przy sobie miecz, byłam ubrana w jakąś koszulkę, spodnie trzy czwarte (moro) i jakieś trampki. Przy mnie leżał mój miecz, Smok. Potem zastałam koło siebie śpiącą Sharnon w jej ulubionych ciuchach i z jej ulubionymi nożami do rzucania w bocznej kieszeni jeansowych spodenek do kolan.
- Nie wiem o co ci chodzi! Ja... Ja widzę pierwszy raz to miejsce!- wydukała.
- Nie kłam! Wiem, że to ty! Tym podziemnym dzieciakom nie wolno ufać- warknęłam.
Przez moment zastygłyśmy tak w bezruchu. I nagle... Sharnon uderzyła mnie w twarz. Zrobiła to szybko, nagle i mocno, aż mnie zapiekło. Ogłupiała przysiadłam, puszczając ją. Rzymianka wstała, chwytając noże. Podrzuciła je, po czym zręcznie chwyciła. Jej twarz przyozdobił pewny siebie uśmiech. Mój miecz znajdował się kilka metrów dalej, gdy ja leżałam całkiem ogłupiała. Córka Plutona podeszła do mnie i chwyciła mnie za bluzkę. Zrobiło mi się jeszcze gorącej.
- Ja tego nie zrobiłam- wysyczała- Rozumiesz?
Patrzyłam w jej złote oczy. Tak strasznie chciałam jej nie wierzyć, ale... Mówiła prawdę. Czułam to. CZUŁAM. I nie mogłam zaprzeczyć.
Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową.
- OK. Rozumiem. Wierzę ci.
Jeszcze przez chwilę mi się przypatrywała, zanim zluźniła chwyt, a potem puściła. Odeszła krok w tył, pozwalając mi wstać. Dyszałam ciężko, podnosząc miecz z betonu.
- Nie wiem gdzie jesteśmy. Nie wiem o co chodzi.- mamrotała- Ojciec dużo mi mówił, dużo pokazywał. Ale nie to. Nie to. Tego nie ma w książkach...
Przez moment stałyśmy jak te idiotki, bezmyślnie gapiąc się przed siebie. Byłam zdezorientowana. Mój instynkt przywódcy znikł, a ja sama chciałam gdzieś uciec. Przecież dobrze pamiętam- zasnęłam, opierając głowę o parapet...
- To nie jest sen...- powiedziałam z nutką niepewności.
- To się dzieje NAPRAWDĘ. Chodź- rzekła Sharnon pewnym siebie głosem i odważnie ruszyła przed siebie.
Co miałam robić? Poszłam za nią.


*Sharnon*
Szłam.
Szłam.
Szłam.
I szłam.
Ciągle przed siebie, mając idiotyczne, naiwne uczucie, że to sen, że ta asfaltowa łąka ma koniec, że wiem dokąd idę...
Było gorąco, upalnie, duszno. szłyśmy już naprawdę długo.
Zgrywałam przewodniczkę, bohaterkę, dowódcę, ale tak naprawdę żadnym z tych wymienionych nie byłam. Nie było przy mnie Jacoba. Tylko ja i dziewczyna z którą się ostro pokłóciłam i to zaledwie wczoraj. Wczoraj...
- A... a w ogóle wiesz, dokąd idziemy?- odezwała się po chwili Nessie.
Nie odpowiedziałam, przeskakując nad maleńką rozpadliną, przez którą wybuchł bąbel lawy.
- Acha. Czyli nie wiesz- rzekła.
- Wiem- wymamrotałam z zaciśniętymi zębami.
- To i wiesz, jak się tutaj znalazłyśmy- mówiła powoli i spokojnie.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Nie, nie wiem- warknęłam.
- No to skąd wiesz dokąd idziesz? Musiałabyś znać to miejsce, a skoro...
- NIE!- wrzasnęłam gwałtownie, odwracając się- Nie, NIE WIEM dokąd idziemy! To MOJE przeczucie! JESTEM córką Plutona i, wiesz, ja też coś CZUJĘ! Kocham, nienawidzę, ufam i boję się jak ty! Ty umiesz latać, ja mam SWÓJ instynkt, coś mną kieruje! Nie pytaj się! Nie pytaj!!! Jak ci się nie podoba to sobie idź, proszę bardzo! A jeśli chcesz przeżyć to się zamknij i zacznij trochę rozglądać!!!
Nessie patrzyła na mnie, wbijając we mnie przenikliwe spojrzenie. Za bardzo wybuchłam. Zaatakuje mnie. Na stówę. Na pewno. Albo ucieknie. Albo zacznie mnie wyzywać...
- OK. Mogę pozwolić ci dowodzić. Idziemy- rzekła krótko, lekko kiwając głową.
Ręce zaczęły mi drżeć z wysiłku, dyszałam ciężko, koszulkę miałam przepoconą. I nie wierzyłam jej słowom. Nessie Night? Nessie Night stała się komuś posłuszna? Z własnej woli? Niemożliwe!
A jednak.
Kiwnęłam twierdząco głową, wzięłam głęboki oddech i zrobiłam jeden, pewny siebie krok przed siebie.
- Ale to nie znaczy, że cię lubię- usłyszałam cichy szept za plecami.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Z wzajemnością- odrzekłam cicho, ale ona usłyszała.
Wiedziałam to.

1 komentarz: