(Sharnon)
Martwię się o Nessie.
Przedtem jej nienawidziłam, nasze relacje były dość... napięte, delikatnie mówiąc. Połączyła nas chęć walki i przetrwania. Obydwie tolerowałyśmy się ponieważ inaczej byśmy NIE przeżyły. Gdy wyszłyśmy z tego piekła... Cóż, nie byłyśmy i nie będziemy nie wiadomo jakimi przyjaciółkami; wciąż odnosimy się do siebie z dystansem, czasem można poczuć chłód w naszej wymianie zdań. Dużo ze sobą rywalizujemy; to daje nam swego poczucie siły i własnej wartości. Ness ma w sobie zakodowaną chęć do walki, dumę i rywalizację: 50 % jej osobowości jest osobowością Zeusa. A ja? Nie wiem. Może po prostu mam trudny charakter; geny Hekate wyjaśniały by fakt, że nie jestem w sobie aż tak zamknięta jak pozostałe dzieci Pana Podziemi.
- Sharnon? Wszystko OK? - pyta Jacob, zatrzymując na mnie uważne spojrzenie.
- Ta, jasne - odpowiedziałam spokojnie, siląc się na uśmiech.
- Kiepsko wyglądasz.
- Dzięki.
- Nie to miałem na myśli - poprawił się szybko - Po prostu... jesteś blada i gorąca. Może zachorowałaś? - spojrzenie pełne troski.
Od kiedy wróciłam z "małego piekła" mój chłopak stał troskliwy - MEGA troskliwy.
- Nic mi nie jest - rzuciłam, zaciskając usta.
- Po prostu się o ciebie martwię - odrzekł.
- Nie musisz - burknęłam, czując narastający płomień irytacji.
- Sharnon...
- Nie! - warknęłam, gwałtownie, gdy położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Co się dzieje? - zapytał, jego brązowy oczy zabłyszczały pytająco.
- Nic! - odpowiedziałam, czując coraz większe rozdrażnienie - Możesz przestać się o mnie troszczyć?!
Zmarszczył brwi, jakbym zapytała go o odległość Słońca od Księżyca.
- Jak mam się o ciebie nie martwić?
- Kiedyś taki nie byłeś! Musisz za mną łazić, pilnować mnie, pytać jak się czuję, przytulać, całować? DLACZEGO nie jesteś taki jak przedtem?! Gwałtowny i milczący, twardy i chłodny, praktyczny! Wolałam STAREGO Jacoba, a nie miśkowatą, cieniasowatą wersję ciebie! Dlaczego się o mnie TAK troszczysz?! - ryknęłam.
Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Miał twarz typu pokerface, nie mogłam nic z niej wyczytać. Wrzaśnie na mnie i trzaśnie drzwiami, pocałuje i przytuli, czy powie coś, co mnie rozwali psychicznie? Moja gwałtownie wywołana złość na niego, opadła.
- Bo cię kocham - powiedział spokojnie, tonem osoby wewnętrznie zranionej - Kocham cię, Shar i nie chcę stracić. To wszystko.
Zawstydzona, odwróciłam głowę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Głupio, że tak szybko się zezłościłam... Już otwierałam usta, by coś odpowiedzieć, ale usłyszałam kroki i Rzymianin wszedł z pokoju.
W powietrzu, nad oceanem, któregoś dnia lipca (chyba, że to początek sierpnia...)
Jason przesadza, łażąc za mną, ale dzisiaj posunął się za daleko. Chciał mi zrobić śniadanie! Czy ja mam trzy lata, czy szesnaście?! Nawrzeszczałam na niego, w skutek czego wszyscy wyszli z pomieszczenia, którego, nie wiedzieć czemu, nazywano "kuchnią". A wcale kuchni nie przypominał; raczej jakąś spiżarnię, schowek, ale na pewno nie kuchnię! Po porannej porcji darcia się, wyszłam gwałtownie, trzaskając drzwiami. Uciekłam na maszt, na samą górę, głodna i rozzłoszczona. Całe szczęście, że nie było tu Nica - inaczej nie wiem co bym zrobiła. Teraz tu na górze siedzę i żałuję, że czegoś nie zjadłam. O czternastej trzydzieści jeden naprawdę można zgłodnieć! Za niedługo obiad... Ale, nie NIE zejdę. Oznaczałoby to pokorę i poddanie się - duma mi na to nie pozwoli. Mam nadzieję, że mój wkurzajacy brat tu nie przyleci. Będę musiała się znowu wydrzeć.
Leo snuje się po okręcie z dziwną, jak dla niego, ospałością ruchów. Porusza się jak gepard, a nie jak wiatr! Dziwne. I podejrzane. Ciekawe co mu dolega... Och, wiem, wiem. Kalipso.
Nico di Angelo postanowił znaleźć kryjówkę w swoim pokoju - i dobrze, chociaż przeszkadzać nie będzie!
Percy stoi na dziobie okrętu z ręką wysunięta do przodu; w drugiej ręce trzyma talerz niebieskich naleśników (tak, wiem, Percy to specyficzna osoba). Z ręką wysuniętą do przodu, kieruje chyba falami, czy tam robi miniaturowe fontanny, chichocząc. Wszystko jedno.
Mój mądraliński braciszek poleciał (dosłownie) na patrol. Phi! Robi z siebie wielkiego bohatera, nie wiadomo kogo, a jest wkurzającym, bohaterskim gnojkiem, wielki mi pan milczek! Tak, tak, nie lubię go.
Martwię się. Myślę o... Sharnon. Co prawda, nie byłyśmy przyjaciółkami, ale złączyła nas jakaś dziwna więź przetrwania. Mam nadzieję, że się jakoś trzyma. To chyba, póki co, jedyna oddana i najbliższa mi osoba.
Czuję się... dobrze, jak na mnie. Jeszcze nie mam myśli samobójczych, wiec nie może być źle No, jestem cholernie głodna i cholernie ciekawa jak tam w Obozie Herosów, ale to chyba nie należy do straszliwych, nieuleczalnych chorób. Póki co, jest trochę nudno. Chłopcy zapewniają mnie, że już niedługo znajdziemy się na lądzie, że "wszystko będzie dobrze". Puste słowa. Nie wierzę im. "Więcej wiary w siebie" - mówi Jason. Wrr, słyszę ten jego upierdliwy ton głosu w głowie i widzę jego łagodne, przyjacielskie spojrzenie. Zrobię mu na przekór. Dlaczego? Ech... Może to sprawi, że poczuję się lepiej...
Przedtem jej nienawidziłam, nasze relacje były dość... napięte, delikatnie mówiąc. Połączyła nas chęć walki i przetrwania. Obydwie tolerowałyśmy się ponieważ inaczej byśmy NIE przeżyły. Gdy wyszłyśmy z tego piekła... Cóż, nie byłyśmy i nie będziemy nie wiadomo jakimi przyjaciółkami; wciąż odnosimy się do siebie z dystansem, czasem można poczuć chłód w naszej wymianie zdań. Dużo ze sobą rywalizujemy; to daje nam swego poczucie siły i własnej wartości. Ness ma w sobie zakodowaną chęć do walki, dumę i rywalizację: 50 % jej osobowości jest osobowością Zeusa. A ja? Nie wiem. Może po prostu mam trudny charakter; geny Hekate wyjaśniały by fakt, że nie jestem w sobie aż tak zamknięta jak pozostałe dzieci Pana Podziemi.
- Sharnon? Wszystko OK? - pyta Jacob, zatrzymując na mnie uważne spojrzenie.
- Ta, jasne - odpowiedziałam spokojnie, siląc się na uśmiech.
- Kiepsko wyglądasz.
- Dzięki.
- Nie to miałem na myśli - poprawił się szybko - Po prostu... jesteś blada i gorąca. Może zachorowałaś? - spojrzenie pełne troski.
Od kiedy wróciłam z "małego piekła" mój chłopak stał troskliwy - MEGA troskliwy.
- Nic mi nie jest - rzuciłam, zaciskając usta.
- Po prostu się o ciebie martwię - odrzekł.
- Nie musisz - burknęłam, czując narastający płomień irytacji.
- Sharnon...
- Nie! - warknęłam, gwałtownie, gdy położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Co się dzieje? - zapytał, jego brązowy oczy zabłyszczały pytająco.
- Nic! - odpowiedziałam, czując coraz większe rozdrażnienie - Możesz przestać się o mnie troszczyć?!
Zmarszczył brwi, jakbym zapytała go o odległość Słońca od Księżyca.
- Jak mam się o ciebie nie martwić?
- Kiedyś taki nie byłeś! Musisz za mną łazić, pilnować mnie, pytać jak się czuję, przytulać, całować? DLACZEGO nie jesteś taki jak przedtem?! Gwałtowny i milczący, twardy i chłodny, praktyczny! Wolałam STAREGO Jacoba, a nie miśkowatą, cieniasowatą wersję ciebie! Dlaczego się o mnie TAK troszczysz?! - ryknęłam.
Nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Miał twarz typu pokerface, nie mogłam nic z niej wyczytać. Wrzaśnie na mnie i trzaśnie drzwiami, pocałuje i przytuli, czy powie coś, co mnie rozwali psychicznie? Moja gwałtownie wywołana złość na niego, opadła.
- Bo cię kocham - powiedział spokojnie, tonem osoby wewnętrznie zranionej - Kocham cię, Shar i nie chcę stracić. To wszystko.
Zawstydzona, odwróciłam głowę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Głupio, że tak szybko się zezłościłam... Już otwierałam usta, by coś odpowiedzieć, ale usłyszałam kroki i Rzymianin wszedł z pokoju.
+Nessie+
Postanowiłam napisać pamiętnik (pewnie go rzucę za burtę po kilku dniach, ale dobra), więc piszę:
W powietrzu, nad oceanem, któregoś dnia lipca (chyba, że to początek sierpnia...)
Jason przesadza, łażąc za mną, ale dzisiaj posunął się za daleko. Chciał mi zrobić śniadanie! Czy ja mam trzy lata, czy szesnaście?! Nawrzeszczałam na niego, w skutek czego wszyscy wyszli z pomieszczenia, którego, nie wiedzieć czemu, nazywano "kuchnią". A wcale kuchni nie przypominał; raczej jakąś spiżarnię, schowek, ale na pewno nie kuchnię! Po porannej porcji darcia się, wyszłam gwałtownie, trzaskając drzwiami. Uciekłam na maszt, na samą górę, głodna i rozzłoszczona. Całe szczęście, że nie było tu Nica - inaczej nie wiem co bym zrobiła. Teraz tu na górze siedzę i żałuję, że czegoś nie zjadłam. O czternastej trzydzieści jeden naprawdę można zgłodnieć! Za niedługo obiad... Ale, nie NIE zejdę. Oznaczałoby to pokorę i poddanie się - duma mi na to nie pozwoli. Mam nadzieję, że mój wkurzajacy brat tu nie przyleci. Będę musiała się znowu wydrzeć.
Leo snuje się po okręcie z dziwną, jak dla niego, ospałością ruchów. Porusza się jak gepard, a nie jak wiatr! Dziwne. I podejrzane. Ciekawe co mu dolega... Och, wiem, wiem. Kalipso.
Nico di Angelo postanowił znaleźć kryjówkę w swoim pokoju - i dobrze, chociaż przeszkadzać nie będzie!
Percy stoi na dziobie okrętu z ręką wysunięta do przodu; w drugiej ręce trzyma talerz niebieskich naleśników (tak, wiem, Percy to specyficzna osoba). Z ręką wysuniętą do przodu, kieruje chyba falami, czy tam robi miniaturowe fontanny, chichocząc. Wszystko jedno.
Mój mądraliński braciszek poleciał (dosłownie) na patrol. Phi! Robi z siebie wielkiego bohatera, nie wiadomo kogo, a jest wkurzającym, bohaterskim gnojkiem, wielki mi pan milczek! Tak, tak, nie lubię go.
Martwię się. Myślę o... Sharnon. Co prawda, nie byłyśmy przyjaciółkami, ale złączyła nas jakaś dziwna więź przetrwania. Mam nadzieję, że się jakoś trzyma. To chyba, póki co, jedyna oddana i najbliższa mi osoba.
Czuję się... dobrze, jak na mnie. Jeszcze nie mam myśli samobójczych, wiec nie może być źle No, jestem cholernie głodna i cholernie ciekawa jak tam w Obozie Herosów, ale to chyba nie należy do straszliwych, nieuleczalnych chorób. Póki co, jest trochę nudno. Chłopcy zapewniają mnie, że już niedługo znajdziemy się na lądzie, że "wszystko będzie dobrze". Puste słowa. Nie wierzę im. "Więcej wiary w siebie" - mówi Jason. Wrr, słyszę ten jego upierdliwy ton głosu w głowie i widzę jego łagodne, przyjacielskie spojrzenie. Zrobię mu na przekór. Dlaczego? Ech... Może to sprawi, że poczuję się lepiej...
Super. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńNesie i pamiętnik? No nie wiem...
Pozdrawiam i uprzedzam, że dziś będzie rozdział.
Okej
OK, dzięki :P
UsuńBędę czekać na twojego nexta :)
Pozdrawiam
Hej, żyjesz?
UsuńTęsknię...